Nowy Rok 2016!
Nowe zmiany!
Dziś pokażę wreszcie Wam mój pokój do pracy.
Co prawda remont odbywał się na jesień, ale z braku czasu nie miałam możliwości się nim pochwalić.
Moje królestwo powstało po... garażu...
W stary budownictwie, bo dom ma ok. 20 lat, garaże budowano wewnątrz domu. Oczywiście była to ogromna strata pomieszczenia. Od razu jak kupiliśmy ten dom stało się jasne, że będziemy chcieli to pomieszczenie zaadoptować na zupełnie coś innego.
Pierwsza wersja to miał być pokój, a raczej gabinet mojego męża, ale od czego jest siła kobiecej perswazji...
Później miała powstać garderoba...
Odczekałam parę lat aż zniechęci się mój mąż do tego remontu i postanowiłam, że owszem dopilnuję wszystkiego przy remoncie, ale pod warunkiem, że robię go dla siebie.
Udało się.
Ale pewnie już i tak miał dość moich "zabawek" scrapowych w sypialni... w jadalni... w salonie...
Jesteście gotowi na masę zdjęć...
To zaczynamy!
Fatalny kolor niebieski odziedziczony po innym remoncie od sąsiadów nie nadał temu pomieszczeniu szlachetności. Dziury w ścianach po meblach , wszędzie wystające rury, małe okienka, brak podłogi. - oj pracy zapowiadało się dużo...
Psinka moja mocno przestraszona patrzyła na to wszystko zdziwiona.
Po zalepieniu wszystkich dziur i po przygotowywaniu pomieszczenia ruszyło zabudowywanie rur, szpachlowanie i wymiana drzwi.
Oko już cieszyło malowanie:)
Na mój ulubiony kolor - gołębi...
Pamiętam jak nie mogłam doczekać się podłogi.
Piszę Wam to i gdy patrzę na zdjęcia wydaje się, że to przecież taki drobny remoncik i poszło raz dwa.
Oj nie, remont trwał prawie miesiąc, robił go jeden fachowiec, nasz kolega Krzysztof.
Robił bardzo starannie i rzetelnie za co mu bardzo dziękujemy!
Meble z Ikei zdziałały cuda:)
Z garażu powstała piękna pracownia (przynajmniej mi się tak wydaje).
Z uwagi na fakt częstego przesiadywaniu tu pozostałych domowników, mąż zniósł ze strychu stary telewizor aby było przyjemniej.
Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca.
Witam Was zatem w moim Królestwie:)